Dyrektorka czytała tekst napisany na żółtawej kartce, która
była poplamiona kawą. Nie lubiłam jej, dlatego cieszyłam się, że właśnie
kończyłam naukę w szkole podstawowej. W końcu dzisiaj skończyłam 11 lat, co z
tym idzie, trzeba było przenieść się do bardziej prestiżowej szkoły.
Nie cieszyłam się zbytnią popularnością wśród rówieśników.
Dzieciaki z równoległej klasy uważały mnie za dziwadło. Mimo interwencji
rodziców i dyrektora, nic nikt nie potrafił zrobić z dokuczliwością uczniów.
Jednak ja nie przejmowałam się wyzwiskami i popychakami. Przynajmniej starałam
się.
W końcu wróciliśmy z wychowawcą do klasy, gdzie
niektórzy wylewnie się ze sobą żegnali. Zamieniłam parę słów z wychowawczynią.
Tylko ona mnie tolerowała. Odkąd Evelyn Sanders, moja najlepsza przyjaciółka,
wyprowadziła się do Francji, ja zostałam sama, wyśmiewana przez rówieśników.
Evelyn była ciut wybuchową, pewną siebie dziewczyną. Mogła być w grupie
najpopularniejszych, jednak wybrała mnie. W wieku 8 lat wyjechała wraz z
rodzicami. Od tamtego momentu ślad po niej zaginął.
Nie zwracając uwagi na moich rówieśników z klasy,
szybko wzięłam z ławki moją torbę i pośpiesznym krokiem wyszłam z klasy, nie
żegnając się z nikim innym. Modliłam się w duchu, aby nikt za mną nie poszedł,
nie miałam teraz ochoty na kontakt z ludźmi. Chciałam w spokoju wrócić do domu
i odpocząć od życia. Jednak nic nigdy nie chodzi po mojej myśli.
– Co Rouly, nie pożegnasz się z nami?! – usłyszałam za
sobą, przez co jeszcze bardziej przyśpieszyłam kroku.
Jednak czując mocne szarpnięcie za ramię, odwróciłam
się, patrząc prosto w twarz Ig, najpopularniejszej dziewczyny w całej szkole.
Zadarłam podbródek mocno do góry, byłam niska jak na swój wiek. Poza tym
chciałam pokazać tej dziewczynie, że jestem silna i odważna, nie tak jak ona.
Zacisnęłam mocno pięści, czując, jak paznokcie wbijają mi się w skórę. Ramię
zaczęło mi pulsować z bólu, więc gwałtownie szarpnęłam ręką, aż szpony Ig nie
dotykały mojego ciała.
– Czego tak właściwie ode mnie chcecie? – zapytałam
zła, dostrzegając za dziewczyną jej bandę – nie możecie się po prostu ode mnie
odwalić, zostawić mnie w spokoju?
Grupka osób zaśmiała się, przez co na moje policzki
wstąpiły szkarłatne rumieńce złości.
– Zostawić? A co to w ogóle znaczy? – wtrącił się
Michael, jeden z najprzystojniejszych chłopaków – co, ślicznotko – dodał z
drwiną.
– Ślicznotka – parsknęła Ig – dobry żart, Michael.
– Tak, śmiejcie się, śmiejcie. Daleko z tą waszą
popularnością nie zajdziecie – powiedziałam, po czym odwróciłam się na pięcie,
szybkim krokiem ruszając w stronę domu.
Oczywiście mogłam pojechać autobusem, ale zdawałam sobie
sprawę, że oni tam będą. Poza tym mój dom był parę przecznic dalej. Długo nie
nacieszyłam się samotnością, ponieważ ktoś z grupki najpopularniejszych pobiegł
za mną i od tyłu podłożył mi nogę. Z impetem runęłam na ziemię, rozrywając tym
samym swoją białą koszulę, która od razu na łokciach przesiąkła krwią. Z
torby wysypały się wszystkie moje rzeczy.
W moich oczach wezbrały się łzy. Byłam wściekła i
smutna. Pośpiesznie zebrałam przedmioty. Szybko wstałam i z nienawiścią
spojrzałam się na rechoczące osoby. I wtedy dostrzegłam w dłoni Ig srebrne
klucze, które były z mojego domu. Dziewczyna obracała je na palcu, z cynicznym
uśmiechem wpatrując się we mnie. Podbiegłam do niej, szarpiąc za ramię.
– Oddaj mi je! – krzyknęłam, podskakując, by wyrwać
przedmiot.
Zmarszczyłam brwi, próbując dosięgnąć mojego celu.
Tego było już za wiele. Nikt nie powinien tak traktować drugiego człowieka,
nigdy. Marzyłam tylko o jakiejś super-mocy, która mogłaby powstrzymać dziewczynę.
W końcu wyrwałam dziewczynie moją własność.
Nagle moje ręce zrobiły się ciepłe, poczułam w swoim
ciele dziwną magię. Po chwili z moich dłoni wydobyły się parzące, szkarłatne
iskierki. Ig wrzasnęła przeraźliwie, przez co wszyscy spojrzeli na nią z
zaciekawieniem. Jej skóra na rękach była zaczerwieniona i nie wyglądała za
ładnie. Zdziwiona cofnęłam się do tyłu. Moja siła zniknęła, zastąpiona
zdumieniem i przerażeniem. Grupka uczniów podbiegła do dziewczyny, sprawdzając
jej ciało. Czarnowłosa zaczęła szlochać.
Czując na sobie spojrzenia uczniów, nie zwracając
uwagi na nic, zaczęłam biec przed siebie. Nie oglądając się za siebie,
przemierzałam uliczki. W moich oczach zebrały się łzy, które po chwili zaczęły
swobodnie spływać po moich policzkach. Nieświadomie potrącałam starszych ludzi,
którzy na mój widok rzucali tylko uwagi „nieostrożne dziecko”.
Serce biło mi szybko, tłukło w moją pierś ze zdwojoną
siłą. Co chwilę oglądałam się za siebie w obawie, że ktoś za mną biegnie.
Przetarłam policzki i zwolniłam kroku, czując, że jeśli dalej będę biegła, moje
mięśnie tego nie wytrzymają. Zaczęłam zastanawiać się, co będzie dalej. Miałam
nadzieję, że rodzice wyślą mnie do jakiejś szkoły, gdzie nie spotkam nikogo z
mojej byłej klasy. Najlepiej do szkoły z internatem w innym kraju.
Rodzice byli bardzo zajęci i zapracowani. Oboje byli
adwokatami, pracowali bardzo długo, a ich kancelaria mieściła się na drugim
końcu miasta. Miałam wszystko co zapragnęłam, jednak brakowało mi czułości i
miłości z ich strony. Może było to spowodowane tym, że parę lat temu mój brat
bliźniak zniknął z domu. Nie wiedziałam co się z nim stało, czy umarł, czy ktoś
go porwał, po prostu nie miałam pojęcia.
W końcu dotarłam na moją uliczkę, więc poczułam się
bezpiecznie. Stanęłam przed drzwiami mojego domu i wsadziłam klucze do zamka.
Rozglądnęłam się dookoła i widząc moich sąsiadów, którzy przechodzili ze swoim
psem, przywitałam ich przyjaźnie. Odpowiedzieli mi tym samym, uśmiechając się
do mnie serdecznie.
Przekręciłam klucz i przekroczyłam próg domu. Zamknęłam
drzwi i dostrzegłam na podłodze listy, co było codziennością. Schyliłam się i
zaczęłam przeglądać pocztę, z nadzieją, że w końcu dostanę wiadomość od Evelyn,
jednak i tym razem się zawiodłam. Westchnęłam i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku
kuchni. Nagle moją uwagę przykuła gruba żółta koperta, z wielką czerwoną
pieczęcią z literą „H”. Na niej wygrawerowane były cztery zwierzęta; lew,
orzeł, borsuk i wąż.
– Piękne – szepnęłam, odwracając wiadomość na drugą stronę,
aby dowiedzieć się, do kogo jest zaadresowana.
Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, na liście znajdowało się
moje imię i nazwisko. Wszystko się zgadzało, moje dane, a nawet pokój, w którym
mieszkałam. Rzuciłam pozostałą pocztę na blat, siadając na krześle przy stole.
Rozerwałam kopertę, chwytając w dłonie pergamin. Ze zdumieniem spoglądałam na
staranne, równe pismo, napisane zielonym atramentem.
HOGWART SZKOŁA MAGII i
CZARODZIEJSTWA
Dyrektor: ALBUS DUMBLEDORE
Szanowna Panno Rouly,
Mamy przyjemność poinformować Panią, że została Pani przyjęta do
Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i
wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się l września. Oczekujemy pańskiej sowy
nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall,
Zastępca dyrektora
Serce zabiło mi mocniej. Pierwszą rzecz, która mi przyszła
na myśl, było to, że ktoś robi sobie ze mnie żarty… Jednak wszystko wydawało mi
się takie realistyczne, że od razu odrzuciłam tą myśl. Czy czarodzieje istnieli
naprawdę? Oparłam głowę o drewniany stół, powtarzając sobie w głowie „Szkoła
Magii i Czarodziejstwa Hogwart”. Przed oczami migała mi pieczęć z koperty i
cztery zwierzęta, lew, orzeł, borsuk i wąż. Po chwili zasnęłam.
***
Klucz przekręcany w zamku uświadomił mi, że rodzice wracają
do domu. Uchyliłam powieki, dzięki czemu dostrzegłam, że słońce zaczęło już
zachodzić. Przeciągnęłam się i wstałam z krzesła. Schowałam list do kieszeni
spódniczki, po czym poszłam do hallu, by przywitać się z rodzicami. Mój tata
niósł w dłoniach siatki z zakupów, nigdy nie pozwalał się przemęczać mojej
mamie.
– O Merlinie, co ci się stało Kate? – krzyknęła moja
rodzicielka, patrząc w moim kierunku.
Julie Rouly podbiegła do mnie, chwytając w swoje objęcia.
Jej niebieskie oczy były zatroskane. Praktycznie od razu na jej rumianych
policzkach pojawiły się łzy. Czarne jak węgiel włosy opadały jej na plecy,
tworząc wokół jej szczupłej twarzy delikatną aureole.
– Nic mi nie jest mamo, po prostu się przewróciłam –
skłamałam.
– Dlaczego od razu nie przemyłaś ran? Przecież może się
pojawić jakieś zakażenie, a wtedy nie będzie ciekawie – mówiła dalej.
– Chciałam na was poczekać i o coś zapytać. Poza tym
zasnęłam, więc i tak bym tego nie zrobiła – zaśmiałam się delikatnie.
Mama spojrzała na mnie podejrzliwie i powiedziała, że
porozmawiamy, jeśli zmienię ubranie i ogarnę się. Szybko ruszyłam do mojego
pokoju i zdjęłam z siebie mundurek szkolny. Nie był mi już potrzebny. Położyłam
list na łóżku i udałam się do toalety, by wziąć szybki prysznic. Ubrałam
się w jakieś luźniejsze ubrania, po czym z kopertą w dłoni zbiegłam do salonu.
– A więc, czy czarodzieje istnieją? – zapytałam, przez
co tata zachłysnął się kawą, którą właśnie pił.
Jego blond włosy zafalowały na wszystkie strony, a brązowe
oczy rzuciły w moim kierunku zaskoczone spojrzenie. Za to policzki mojej mamy
zaczęły przybierać intensywnej barwy. Poklepała swojego męża po plecach,
dopóki nie przestał kaszleć.
– Skąd ci to przyszło do głowy, kochanie? – zapytał tata,
nie kryjąc zdziwienia.
– No bo… – zaczęłam niepewnie – dostałam dzisiaj list.
Napisali w nim, że zostałam przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart –
wyrzuciłam z siebie szybko – zobaczcie sami – mówiąc to podałam im kopertę.
Rodzice zbliżyli się do siebie i zaczęli czytać list.
Po paru dobrych minutach wymienili między sobą niepokojące spojrzenie. Ręce
mojej mamy zaczęły drżeć, a w jej niebieskich tęczówkach pojawiły się łzy.
Zaniepokojona podeszłam do niej.
– Wszystko w porządku mamo? – zapytałam, chociaż wiedziałam,
że nic nie jest w porządku.
– Idź do swojego pokoju, Kate – powiedział cicho, lecz
stanowczo tata.
Wysłuchałam jego polecenia, błyskawicznie znikając poza
zasięg ich wzroku. Udałam się do swojego pokoju i położyłam się na łóżku,
jednak nie mogłam zasnąć, ponieważ w mojej głowie był tylko ten list i Szkoła
Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Fajne <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :*
Blog wygląda super, świetny szablon, zapowiada się ciekawie. Nie widziałam jeszcze takiego bloga w którym przedstawia się "własną" historię w Hogwarcie :) Będę czytać ^^ Wszystkim polecam :)
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się niebawem :)
Świetny początek :) Czekam na następne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńProlog zbyt wiele nie zdradza, ale zobaczymy co będzie dalej. Nie widziałam żadnych literówek bądź błędów, ale możliwe, że coś przeoczyłam ;) Tak czy siak, świetny i oryginalny pomysł!
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej,
Lupi♥
Bardzo fajne :'3 Trochę krótkie, ale fajne.
OdpowiedzUsuń~~ Finn
Ciekawy wstęp. ;D Bardzo mnie zainteresowałaś lecę dalej. :D Wyślę sowę jak mi się podoba w następnym rozdziale. ;)
OdpowiedzUsuńJest parę błędów stylistycznych, ale pomimo tego sam rozdział (biorąc pod uwagę jego długość) pozostawia taki niedosyt, że od razu sięgnę po kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńAha! Do tego masz niesamowity szablon :)
Rozdzialik trochę krótki... Określiłabym go bardziej jako prolog. Ale jest ciekawie. Każdy początek jest ciężki, bo trzeba czytelnika wprowadzić w świat, w którym zawiązuje się akcja. Za wiele nie mogę napisać o Kate, ale przypomina mi ona trochę Harry'ego, też biedna wyśmiewana dręczona, z tą różnicą, że ma kochających rodziców.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej
Pozdrowienia od Em
z www.ruda-i-huncwoci.blog.pl
Fajnie.się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) http://zakleta-w-czasie.blogspot.com/?m=1
x.o.x.o.
Po pierwsze i najważniejsze, bo zapomnę KPOP słyszę! Ja tam preferuję 2PM, ale EXO i BTS też fajne jest, no i Ladies' Code, ciekawie, ciekawie. :D
OdpowiedzUsuńZ rąk posypały się jej iskry? Trochę... dziwne, nawet jak na Hogwart, no ale jak ktoś jest czarodziejem, to czasem dzieją się rzeczy trudne do wytłumaczenia! W sumie ciekawie, choć krótko i w sumie nie dowiedziałam się wiele. :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
http://tyranniezgodny.blogspot.com/
Hej :)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział nawet spoko ;)
Na początku trochę mi się ciągnęło, ale później jakoś tak ciekawiej było. Nie wiem czego to kwestia, ale tak się rzeczywiście stało :P
Zaintrygowała mnie główna bohaterka, jej charakter.
Pozdrawiam! ^^
Ogólnie, czytając, miałam wrażenie, że to stało się naprawdę i ktoś mi to opowiada, co jest naprawdę świetnym uczuciem. Dawno czegoś takiego nie doświadczyłam. Masz też dobrą interpunkcję, czasami jednak brakuje gdzieniegdzie przecinka, nie popełniasz wielu błędów.
OdpowiedzUsuńMoment, w którym czytałam o tym, jak 8latka mogła wybrać między popularnością, a główną bohaterką oraz fragment, gdzie jest mowa o najprzystojniejszym chłopku i najpopularniejszej 11-stolatce mnie rozbawił. Nie sądzisz, że dzieci w tym wieku nie przejmują sie popularnością i raczej się nią nie cieszą? Poza tym wiekszosci 11-stolatek nawet na myśl nie przyjdzie, żeby nazwać chłopaka przystojnym a i dzieciaki w tym wieku nie są jakoś urodziwe. Nie w TEN sposob. Bardziej pasowałoby, gdyby tutaj ludzie mieli po 13/14 lat. Chociaż w dzisiejszch czasach są 9 latki z życiem seksualnym, więc jakoś to można przełknąć.
No i przyczepić mogę sie do najważniejszej rzeczy. Dzieciaki nie dowiadują się o magii ot tak jdnego dnia. Zawsze wokół nich dzieje sìę dużo rzeczy na kilka lat przed otrzymaniem listu i to się ciągnie. U Cb nagle ni z tego ni z owego dziewczyna używa mocy, po czym calkowicie przypadkowo dostaje w ten sam dzień lust z Hogwartu. Nieco to nierzeczywiste. Ponadto listy z Hogwartu z tego co pamiętam dostaje się we wakacje/ mniej wiecej w ich połowie, a nie w czerwcu.
Podoba mi się jak zarysowałaś akcje. Dalaś nam wyobrażenie o bohaterce, uchyliłaś drzwi do jej psychiki. Dokładnie wiemy, z kim mamy do czynienia. No intrygujesz tym wszystkim, bo wyraznie dałas do zrozumienia, że rodzice wiedzą coś o magii. Swiadczy o tym nie tylko ich zachowanie ale i zwrot "Na marlina" ktorego uzywaja wyłącznie czarodzieje.
PS przepraszam za wszystkie literowki brak polskich liter itd ale pisze na telefonie i mi nie wygodnie :P
Pozdrawiam!